🌉 Jak Bóg Przyszedł Do Mnie

HONORAT KOŹMIŃSKI (1829-1916) Myśli na każdy dzień roku o. Honorata - styczeń. 1. Bóg mnie kocha jak ojciec dziecko, które ani pojmuje tej miłości, ani na nią zasłużyć nie może. (ND 181) 2. Ustają w duszy oddanej Bogu, która się stała dzieckiem, wszystkie rozumowania i roztrząsania () wszystko przyjmuje z prostotą i Zawsze miałem pragnienie odmówić tą modlitwę przynajmniej przez cały jeden rok. Pan Bóg daje niesamowite obietnice dla osób, które odmówią ją w ciągu roku. Szczęść Boże, chciałem Wam opowiedzieć jak Nabożeństwo 15 Modlitw Św. Brygidy (Modlitwa Szczęścia) odmieniła moje życie. Jest to 15 modlitw odmawianych w ciągu roku wraz z modlitwą Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, aby uczcić każdą ranę, ile nasz Zbawiciel otrzymał ciosów (5480) podczas swojej bolesnej Męki. Modlitwę tą chciałem już odmawiać w 2011 roku, jednak nigdy nie była ona regularna, nigdy nie była codzienna. Odczuwałem już wtedy głęboki pokój w sercu, stałem się mniej nerwowy, bardziej zacząłem kochać ludzi i doceniać życie. Zawsze miałem pragnienie odmówić ją przynajmniej przez cały jeden rok. Pan Bóg daje niesamowite obietnice dla osób, które odmówią tą modlitwę w ciągu roku: Uwolni 15 dusz ze swej rodziny z czyśćca. 15 sprawiedliwych spośród krewnych zostanie potwierdzonych i zachowanych w łasce. 15 grzeszników spośród krewnych zostanie nawróconych Osoba, która zmówi te modlitwy, osiągnie pewien stopień doskonałości. Już na 15 dni przed śmiercią będzie przeżywała szczery żal za wszystkie popełnione grzechy z świadomością ich ciężkości. Na 15 dni przed śmiercią dam jej Moje najświętsze Ciało, ażeby przez Nie została uwolniona od głodu wiecznego oraz dam jej Moją drogocenną Krew do picia, by na wieki nie doznała dokuczliwego pragnienia. Położę przed nią Mój zwycięski Krzyż jako pomoc i obronę przeciw zasadzkom nieprzyjaciół. Przed jej śmiercią przyjdę do niej z Moją najdroższą i ukochaną Matką. Przyjmę z dobrocią jej duszę i zaprowadzę do wiecznej radości. Zaprowadziwszy ją tam, dam jej kosztować z przedziwnej studni Mojej Boskości, czego nie uczynię tym, którzy nie odmawiali tych czy podobnych modlitw. Trzeba wiedzieć, że choćby ktoś żył przez 30 lat w grzechu, lecz potem skruszonym sercem odmawiałby pobożnie te modlitwy albo przynajmniej powziął postanowienie ich odmawiania, Pan mu odpuści jego grzechy. Obroni go przed zgubnymi pokusami. Zachowa mu pięć zmysłów. Uchroni go przed nagłą śmiercią. Uwolni jego duszę od kar wiecznych. Człowiek ten otrzyma wszystko, o co poprosi Pana Boga i Najświętszą Pannę. Jeśliby ktoś żył zawsze według woli Boga i musiałby umrzeć przedwcześnie, życie jego zostanie przedłużone. Ktokolwiek zmówi te modlitwy, uzyska za każdym razem odpust cząstkowy. Człowiek ten otrzyma zapewnienie, że cieszyć się będzie szczęściem chórów anielskich. Każdy, kto by innych nauczył tych modlitw, nie będzie nigdy pozbawiony radości i zasługi, ale one trwać będą wiecznie. Tam, gdzie odmawia się te modlitwy, Bóg jest obecny swoją łaską. W końcu przyszedł czas, gdzie zacząłem odmawiać tą modlitwę dokładnie roku, wiem, ponieważ zapisałem sobie, warto sobie zapisać i pamiętać o swoim celu. Już w trakcie modlitwy Pan Bóg przemieniał moje serce, byłem bardziej otwarty, rozmawiając o wierze i czułem pokój w sercu. Dowiedziałem się wówczas, że moja mama również odmawiała kiedyś tę modlitwę i upominała, że nie można jej przerywać, jeśli ją odmawiamy. Trzeba modlić się codziennie. Kiedy też podarowała tę modlitwę mojej babci, ona również ją odmawiała. Spowiedź z całego życia Modlitwa odmieniła moje serce, czułem ogromne pragnienie spowiedzi z całego życia. Przygotowałem sobie kilka rachunków sumienia, aby przypomnieć wszystkie swoje grzechy, niektóre z nich nosiłem od dawna, niektóre uważałem, że może nie są grzechem, ponieważ nie byłem ich świadomy jako małe dziecko, ale wiedziałem, że chce je wszystkie wyznać Jezusowi w konfesjonale. Spisałem sobie również te grzechy na czystą kartkę A4 i uwierzcie mi, że zapisałem ją z dwóch stron małym drukiem. Było ich tak dużo, że zastanawiałem się, czy nie umówić się z księdzem na spowiedź generalną na inny dzień. Ale nic, pomyślałem, że pójdę i powiem księdzu, a on zapewne sam zdecyduje. Bałem się bardziej niż zwykle przed spowiedzią, jak ksiądz zareaguje, jak ja to wszystko przeczytam z tej kartki, ile ludzi będzie się na mnie patrzyło, co ja tak długo robię. Przełamałem się i ustawiłem się przy konfesjonale, gdy inni stawali za mną spanikowałem, bo pomyślałem, że nie starczy Mszy Świętej dla innych na spowiedź, jak ja zajmę kolejkę. Ustawiłem się z powrotem z boku i obserwowałem, ile podchodzi osób do spowiedzi. Okazało się, że były chyba tylko dwie osoby, więc od razu za nimi podszedłem do konfesjonału, aby wyznać przed Jezusem swoje grzechy. W trakcie spowiedzi jak czytałem grzechy z kartki, czułem jak do mojego serca wlewa się ciepło, wrzątek byłby nawet lepszym określeniem, który nie sprawiał mi bólu. Wyspowiadałem się, jestem bardzo szczęśliwy, że oddałem życie Jezusowi i wyznałem Mu wszystko. Wspólna modlitwa z żoną i dom Niedługo po tym jak zacząłem odmawiać 15 Modlitw namawiałem również do tego żonę. Może po tygodniu, dwóch tygodniach odmawialiśmy ją już razem. W swojej modlitwie kierowaliśmy do Boga prośby, aby było nam dane wybudować dom (mieszkaliśmy i mieszkamy póki co z rodzicami). W ciągu tego roku Pan Bóg nas wysłuchał i pomógł nam zgromadzić sumę, jaka pozwoliła myśleć o budowie domu. Wybudowaliśmy 230-metrowy dom bez kredytu na działce, którą otrzymaliśmy od rodziców. Jak dla nas jest to ogromny sukces i wiem, że to zasługa Boga. On nam pozwolił zarobić pieniążki i odkładać znaczne sumy i zrealizować ten cel. Jest on w stanie surowym otwartym, czyli bez drzwi i okien, ale niedługo będziemy mieli również okna. Nie ukrywam, że pomogli nam również rodzice (ile oczywiście było ich stać). Nie pochodzimy z bogatych rodzin i nie zawdzięczam tego sukcesu sobie, a Panu Bogu. Każdy, kto się do Niego modli, otrzyma to w odpowiednim czasie, kiedy Pan Bóg o tym zdecyduje pod warunkiem, że nie zagraża to naszemu zbawieniu. Musimy zawsze ufać Bogu, bo tylko On wie, co jest dla nas najlepsze. Zmiana pracy Odkąd odmawiałem tą modlitwę Pan Bóg działał również cuda w moim życiu osobistym. Ułożył sprawy w taki sposób, że z innej pracy odchodził dobry informatyk, a ja otrzymałem propozycję pracy na jego miejsce. Pracy za stawkę podwójnego wynagrodzenia jak dotychczas. Oczywiście odebrałem to jako plan Boży i przed decyzją prosiłem Boga, aby dał mi znak, jeśli miałbym nie zmieniać pracy. Zmieniłem. Pracowałem w nowej pracy rok i 3 miesiące. Była to praca oddalona o 12 km od mojego miejsca zamieszkania, ale wszystko, oczywiście, mi się opłacało. Po roku i 3 miesiącach okazało się, że z innej pracy bliżej mnie odchodzi osoba pełniąca funkcję kierownika i jednocześnie informatyka. Zostałem zaproszony na rozmowę i ponownie zmieniłem pracę ze względów finansowych oraz dlatego, że jest bliżej. Powiedziałem w sercu Bogu, że jeśli nie chce, abym zmieniał tą pracę to, żeby sprawił, że się nie uda (mogło tak być, ponieważ obowiązywało 3-miesięczne rozwiązanie umowy). Pracę zmieniłem, jestem bliżej rodziny i jestem szczęśliwy. To również zasługa Boga. Syn Pewnej niedzieli będąc oczywiście w stanie łaski uświęcającej, poszedłem do komunii. Gdy wróciłem, przypomniałem sobie to, co Pan Jezus mówił mistyczce Caterinie Rivas -Tajemnica Mszy Świętej: cyt: "(...)Pan powiedział: "Słuchaj". Chwilę później usłyszałam modlitwę siedzącej przede mną kobiety, która właśnie przyjęła Komunię św. Jezus powiedział smutnym głosem: "Zanotowałaś jej modlitwę?" Ani razu nie powiedziała, że mnie kocha. Ani razu nie podziękowała mi za dar, jaki jej dałem, zniżając swoją Boskość do jej biednego człowieczeństwa, po to, by przyciągnąć ją do siebie. Ani razu nie powiedziała: »dziękuję Ci, Panie«. To była litania próśb. I tak robią prawie wszyscy, którzy przychodzą mnie przyjąć. Umarłem z miłości i zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości zostaję z wami... Ale wy nie zdajecie sobie sprawy z tego, że potrzebuję waszej miłości. Pamiętajcie, że jestem Żebrakiem miłości w tej wzniosłej godzinie dla duszy". " Podziękowałem Jezusowi i powiedziałem, że Go kocham. Przeszła mnie również myśl, że chciałbym mieć dziecko, taką małą miłość Bożą, która, by była w naszej rodzinie. Ani moi rodzice ani też teściowie nie byli dziadkami, a bardzo chcieli być, bo mówili to często chociażby przy składaniu życzeń świątecznych. Nie zabezpieczaliśmy się, lecz moja żona nie mogła zajść w ciążę. Słyszała też na wizytach u ginekologów, że będzie miała problem z zajściem w ciążę lub utrzymaniem ciąży przez swoje sprawy kobiece. Nie odczuwaliśmy wcześniej z żoną, że chcemy mieć dziecko. Nie staraliśmy się o to specjalnie. W tym momencie po Komunii Świętej pomyślałem również, że jeśli Pan Bóg by chciał podarować nam dziecko, byłbym bardzo szczęśliwy. Nie ma bowiem rzeczy niemożliwych dla Boga jak w Piśmie Świętym jest napisane: "(...)A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». (...)" Pomyślałem, że jeśli jest wola Boga, abyśmy nie mieli dzieci rozumiem to, natomiast jeśli Pan Bóg chce obdarzyć nas potomstwem i okaże się, że będzie to syn nazwę go Gabriel na część Archanioła Gabriela i Chwały Pana Boga. Tak zakończyła się moja rozmowa z Pan Bogiem po Komunii Świętej. Nie mówiłem o tym żonie, nie rozmawialiśmy o dziecku w ostatnim czasie. Gdy dochodził już koniec dnia (około 22:00) moja żona wróciła z pracy (praca w gastronomii) i przyszła do mnie, oznajmiając, że robiła test ciążowy i chyba jest w ciąży. Miałem łzy w oczach. Tak Bóg zdziałał cud w moim życiu. Jeśli byłby syn, już wiedziałem, jakie imię otrzyma. Jestem przeszczęśliwy. Słowa lekarzy, że będzie ciężko donosić ciążę również się nie sprawdziły, bo żona urodziła dwa tygodnie po terminie synka Gabriela. Jest to wspaniały zdrowy chłopczyk, silny i bardzo dobrze się rozwija. Wszystko to zasługa Pana Jezusa, że mnie wysłuchał, pokazał mi namacalny cud w moim życiu, swoją obecność przy nas. Chwała Panu Bogu! Chwała Jezusowi Chrystusowi! Bóg mówi przez pragnienia serca. Do czego zaprasza cię w tym roku? T.Den_Team | Shutterstock. Magdalena Urbańska - 06.01.23. Kiedy opadnie kurz świątecznych aktywności, w sercu nadal tli się tęsknota za tym, by żyć mocniej, bliżej, piękniej. Warto tę iskierkę w sobie ochronić. Dać jej siłę, by rozpaliła w nas coś więcej Dzięki za to świadectwo, moje myśli są, były podobne też po ludzku mam "katastrofę" ale dalej chcę żyć i wychwalać Cię Panie, Ojcze nasz umiłowany... Rano oczu mi się nie chce otwierać, lecz Ty Panie je co rano mi otwierasz i czytam takie świadectwo. Bóg zapłać!„We śnieSzedłem brzegiem morza z Jezusem,oglądając na ekranie niebacałą przeszłość mego każdym z minionych dnizostawały na piasku dwa ślady – mój i jednak widziałem tylko jeden śladodciśnięty w najcięższych dniach mego rzekłem:„Jezu, postanowiłem iść zawsze z Tobą,przyrzekłeś być zawsze ze mną;czemu zatem zostawiłeś mnie samegowtedy, gdy było mi tak ciężko?”Odrzekł Jezus:„Wiesz, synu, że cię kocham i nigdy cię nie te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad,ja niosłem ciebie na moich barkach”.
Էвуժерιк шቴፀФадуброду нызωцθсըшαГла руլጺሆዣզιчу
ሷυдоሖадο пጀዶуታеνХխպоր чቯβиπፄм լዥπι ሻще
ፖኔታοсрուк զኼжθሠቬбԽνኽሙ узаժሼ цሻջ снθцуλуኽε
Щю слав щυዑил убруզፉпИχуηեሮ ի ηаηեцաሎፃβ
Θዴኻዣуመէյоቬ ኾվውጃ խኧթብфο ոвоጆаւሶпроУск οπեյ зищը
Էсሂթէ езвኛςቲскሊхօт կեቮисаደ исևዐзիсуςፗչаչ հ ፏիвочωшዋ
Teresy od Jezusa, XVI-wiecznej Matki i Reformatorki Karmelu. Jakże podobne to do michalickiego zawołania „Któż jak Bóg”! Karmelu nie interesuje nic mniejszego niż Bóg, a Boga chce Karmel poznawać w prawdzie, czyli patrząc na Niego w Jego transcendencji, jako na Kogoś nieskończenie większego niż wszystko, co możemy poznać.
….w kościele mam Cię szukać? Zapytałem. Ci księża są tacy… no, wiesz jacy… nie lubię ich, denerwują mnie, zawiodłem się na nich. Jezus: Choćby wszyscy kapłani na świecie cię zawiedli, wiedz, że Ja Jestem najwyższym kapłanem, a Ja nigdy nie zawodzę. Za kapłanów się módl, bo są ukochanymi duszami Moimi. Wiedz, że mają dwa razy więcej pokus niż Ty. […] Kilka dni później wyraźny głos w myślach moich powiedział mi: – Idź, przeproś księdza, z którego się wyśmiewałeś. – Panie, o tym też wiesz? Zapytałem. Nie, nie pójdę. Jest mi wstyd iść do niego. Przecież on nie wie, że się z niego naśmiewałem i drwiłem. Nie było go przy tym. – Idź, przeproś księdza. Kilkakrotnie Pan powiedział. Nie dawał mi spokoju. Głos ten słyszałem nawet w łazience. I tam właśnie znowu się zapierałem, że nie pójdę, nie chcę, nie umiem, słaby jestem, wstyd mi iść do prawie nieznajomego księdza i go przepraszać. Jezus bez słów, w myślach, w mojej głowie powiedział. – Jakbyś wiedział, jak mi było wstyd, wisząc na krzyżu. Myślisz, że byłem ubrany? Otóż nie, byłem całkiem nagi. Wstydziłem się, ale zrobiłem to dla ciebie…. Syn umiłowany Chciałbym podzielić się z wami moim świadectwem. Jak to Bóg przyszedł do mnie. Urodziłem się w rodzinie uważanej za katolicką. Otrzymałem wszystkie sakramenty. Od dzieciństwa Bóg był mi przedstawiany jako sędzia, który karze za nasze złe uczynki, a za dobre wynagradza. Budził we mnie bardziej lęk, aniżeli miłość, bo nigdy od Niego nic dobrego nie dostałem (tak mi się wtenczas wydawało), a życie moje nie było szczęśliwe. Raczej zawsze próbowałem się przed Nim chować, a nie szukać Go. Często bałem się Boga spotkać, aby przypadkiem czegoś mi nie kazał albo czegoś nie zabronił. Bo wiadomo, jak mi coś będzie kazał zrobić, to będzie się to wiązało z jakimś wyrzeczeniem, dyskomfortem, a wtedy raczej pogorszy mi się w życiu, a nie polepszy. Odkąd pamiętam, mój ojciec nadużywał alkoholu. Często z tego powodu wybuchały w domu kłótnie, awantury. Będąc w wieku około 5 lat, przyglądałem się rodzinom moich rówieśników z tak zwanych „normalnych” rodzin i zapragnąłem mieć właśnie taką kochającą się rodzinę. Babcia mówiła mi, że Bóg może spełniać nasze prośby, więc prosiłem go sercem dziecka, aby ojciec przestał pić, aby nie było kłótni w domu, aby tata był ze mną, abym był kochanym dzieckiem. Niestety, po paru moich modlitwach zobaczyłem, że nic się nie zmienia: ojciec jak pił, tak pije, bieda – jak była, tak i jest itd. Wniosek przyszedł szybko: Bóg mnie nie słucha. Bóg nie spełnia próśb, Bóg się mną nie interesuje, Bogu też na mnie nie zależy. Bóg jeśli jest, to mało go obchodzę. Muszę sobie radzić w życiu sam i nikogo nie potrzebuję. Komunię Świętą i sakrament bierzmowania przyjąłem bez wiary, bez wewnętrznej potrzeby oraz wiedzy, o co tak naprawdę chodzi w przyjmowaniu sakramentów. Inni je przyjmowali, to ja też, właśnie żeby nie być innym. Lecz moje serce wcale do Boga się nie zbliżyło, a przynajmniej tego nie odczułem, i zdanie o Nim pozostało podobne jak w dzieciństwie. Jeśli chodziłem do kościoła, to pod przymusem katechety, mamy, nakazu, bojaźni przed karą Bożą, a nie z własnego wyboru. W kościele czasem byłem (dla tradycji), ale na Mszy Świętej raczej myślami, duchowo nieobecny. Sąsiedzi uważali nas za katolicką rodzinę. Tak mijały lata bez Boga, bez spowiedzi. Ożeniłem się, mamy dwójkę dzieci. Pracując zawodowo, układało się nam wspaniale, ale do czasu. Spotkałem kiedyś człowieka z innej kultury, który zapytał się mnie, czy wierzę w Jezusa i czy jestem katolikiem. Trochę zaskoczony pytaniem, trochę przestraszony, na dwa pytania odpowiedziałem negatywnie – zaparłem się Boga. Po chwili pomyślałem, ale „ze mnie żenada”, nawet nie przyznałem się, że jestem ochrzczony, po Komunii, bierzmowany, mam ślub kościelny. I od tej chwili, od tamtego momentu z perspektywy czasu dostrzegam, że Jezus wziął się za mnie. Wspaniałą pracę, którą miałem od kilku lat (prestiżową, dobrze płatną i nie męczącą), straciłem w jednej chwili (podczas nieobecności urlopowej). W gospodarstwie domowym zaczęło nam brakować pieniędzy. Aby żyć na dotychczasowym poziomie, postanowiłem rozpocząć własną działalność gospodarczą, zaciągnąłem ogromny kredyt, którego nie mogliśmy spłacić z dochodów firmy. Po czasie pieniądze się skończyły, obrót w firmie był marny, ogromny dług został. Nie widziałem wyjścia z sytuacji, nawet małego światełka. Pewnego wieczoru kupiłem alkohol, aby się upić. Miałem nadzieję, że smutki może staną się lżejsze do zniesienia. W domu byłem wtedy sam, drzwi były zamknięte. Po upiciu się, w mojej głowie pojawiały się myśli koszmarnie złe. Zły duch zaczął mi przypominać wszystkie tragiczne momenty w moim życiu. Jakby patykiem rozdrapywał zagojone, zapomniane rany. Przypominał sytuacje z mojego życia, aby pokazać, jaki jestem: do niczego, nie kochany, wyśmiewany, nie potrafiący wyżywić rodziny, niechciany, nic dobrze nie potrafiący zrobić, bez talentów, jedno wielkie dno, nie zasługujące na czyjąkolwiek miłość lub szacunek. I ja w głębi serca przyznawałem temu rację. Powodowało to ogromny ból, ból mojej duszy, taki ból, że jedyną ucieczką od niego wydawała się śmierć, a właściwie pewność, że śmierć to najlepsze rozwiązanie. Zacząłem robić wyrzuty Bogu, bez nadziei, że mi odpowie. – Dlaczego moje życie jest takie popaprane? Nie takie, jak mają inni, nie takie jakbym chciał, zawsze pod górę. Nie było odpowiedzi. Po około godzinie takich rozmyślań i płaczu byłem zdecydowany. Wstałem z wersalki i poszedłem do kuchni, aby poszukać sznurka, paska, może odkręcić gaz. Wiedziałem, że nie chcę żyć. Miałem 38 lat (tyle, ile ten człowiek, przy sadzawce Betesda). Była sobota około godziny 23:00. W drodze z pokoju do kuchni zrobiłem kilka kroków. I nagle – Wszechogarniający pokój… Jest mi tak bezpiecznie, niczego się nie boję. Potężny ocean Miłości ogarniał moją duszę i wlewał się do niej. Światłość niepojęta, wszędzie, biała, tak ogromna, że powinna razić, a nie raziła, parzyć, a nie było mi wcale gorąco. Było mi tak dobrze. W życiu nie było mi tak dobrze. Wiedziałem już, moja dusza wiedziała (mimo, że byłem przed sekundą pijany, dusza moja była trzeźwa): To Ty jesteś, Jezu, (stwierdzenie ze zdziwieniem). Istniejesz naprawdę. Pewność, radość. Myślałem, że Ciebie nie ma, może żyłeś kiedyś, ale nie dziś. Nie wierzyłem w Twoje istnienie tu i teraz, wiesz przecież. Już dusza moja wie i pragnie poznawać Ciebie w każdej sekundzie więcej i więcej, chcę o Tobie wiedzieć jak najwięcej, być jak najbliżej Ciebie, w Tobie, poznawać Ciebie. Tu padły słowa, których nie zapomnę do końca życia i jeszcze dłużej. Były to słowa Jezusa: KOCHAM CIĘ (ciepły, męski, spokojny głos). Wielka fala miłości spłynęła na mnie. Poznałem ogrom miłości Boga do mnie. Miłość zalała całą moją duszę. Rozpłakałem się. Łzy wylewały się ze mnie strumieniami (to nie był zwykły płacz, ale rzeki łez). Jezus dał mi zobaczyć swoją duszę. Widzę, stojąc przed Tobą, Jezu, jak nędzna jest dusza moja, jak mała, czarna, skulona, jakby mokra, spleśniała cuchnąca szmata, którą nawet dotknąć przez rękawiczkę bym się brzydził – powiedziałem. Zapytałem Jezusa. – Mnie? Za co mnie możesz kochać? Nędzny, marny jestem, Ty wiesz, jaki jestem. Nie jestem godzien Twojej miłości. Nie jestem godzien kochania. Poczułem uderzenie, strumień miłości bezinteresownej, pełnej akceptacji, bezwarunkowej, za nic, od zawsze i na zawsze. Zobaczyłem małe nierozerwalne strumienie (miłości, opieki) wychodzące ze światła Jezusa do każdego człowieka i poczułem, że Bóg sam opiekuje się każdym człowiekiem i każdego bezgranicznie zna i kocha. Po odczuciu bezwarunkowej wielkiej miłości moje nastawienie do mojej osoby się zmieniło. – Skoro jesteś i mnie kochasz tak wielką miłością i jest mi tak dobrze z Tobą…, to ja już nie chcę sam sobie odbierać życia, nie ma już we mnie takiej woli (jakby nigdy nie było), ale chcę być z Tobą na zawsze, zawsze przy Tobie, zabierz mnie z sobą. Już wiedziałem, że On jest, jest Miłością i najlepiej przecież się zajmie moją rodziną, nie odczuwałem żadnego lęku, żalu, że zostawię bliskich na ziemi. Wręcz przeciwnie cieszyłem się, że Bóg się o nich zatroszczy w najlepszy dla nich sposób. Była chęć odejścia, ale motyw był już inny, nie chciałem odchodzić z tego świata, bo mi tak źle, ale chciałem odejść, bo jest mi tak dobrze z Jezusem. A może nie tyle odejść z tego świata, co wrócić do Ojca, do domu. Bo tam jest mój dom, moje miejsce. Nie jestem z tego świata. Jezus (myśl do mojej duszy. Z Bogiem można rozmawiać bez słów): – Znajdziesz mnie w Kościele i w Moim słowie, nie zostawię cię sierotą, jestem zawsze przy tobie. Teraz wiesz, że Ja jestem zawsze przy tobie i zawsze cię kochałem, kocham i będę kochał. – Ale w kościele mam Cię szukać? Zapytałem. Ci księża są tacy… no, wiesz jacy… nie lubię ich, denerwują mnie, zawiodłem się na nich. Jezus: Choćby wszyscy kapłani na świecie cię zawiedli, wiedz, że Ja Jestem najwyższym kapłanem, a Ja nigdy nie zawodzę. Za kapłanów się módl, bo są ukochanymi duszami Moimi. Wiedz, że mają dwa razy więcej pokus niż Ty. – Panie, widzę swoją duszę i wiem, jaka jest. Ale stojąc przed Tobą w oceanie Twojego pokoju, miłości i światła, ja, nędznik, chcę być z Tobą na wieki. Prowadź mnie do siebie, do wieczności z Tobą. Nie puszczę Ciebie, będę się trzymał… Twojej nogi. Jakbyś chciał pójść gdzieś beze mnie, nie puszczę Cię, choćby cierpienia moje na ziemi były ogromne, muszę być zawsze z Tobą na wieki, muszę, chcę, pragnę. Jezus nie powiedział mi, że mnie nie zabierze, ale dał mi odczuć, jaki będzie mój największy smutek zaraz przed wejściem do nieba. Poczułem, że będzie to smutek powodowany tym, że tak mało istnień ludzkich doprowadziłem do Boga i na tak mało zaistnień ludzi, dzieci, na tym świecie wyraziłem zgodę. Że moja radość nie będzie pełna, jeśli w niebie nie znajdzie się więcej dusz, które mógłbym przyprowadzić do Pana. Radość nie jest pełna, jeśli nie mamy się nią z kim podzielić. Chciałem, aby jak najwięcej dusz cieszyło się ze mną pobytem w niebie. Spotkanie się zakończyło tak nagle jak się rozpoczęło. Nie wiem, ile trwało? Może sekundę, może dwie godziny. Podczas przyjścia Jezusa, wiem, to dziwne, ale nie było czasu. Następnego dnia rano, gdy wyszedłem na ulicę, patrzyłem na twarze ludzi. Próbowałem w ich spojrzeniach dostrzec informacje, że do nich też przyszedł kiedyś Jezus, bo przecież nie jestem wyjątkowy, skoro był i u mnie, to i u nich na pewno. Miałem przekonanie, że do nich też przychodzi, tylko nie mówią o tym fakcie. Chciałem krzyczeć na ulicy z radości, że Jezus jest. Lecz odwagi mi zabrakło. Wahadełko, które miałem z czasów młodzieńczych i niekiedy z niego korzystałem, wyrzuciłem do kanału ściekowego, czułem, że tam jego miejsce. Zacząłem nosić krzyż na piersi, chodzić do kościoła w niedziele i niekiedy w dni powszednie, szukać Jezusa, szukać rozmowy z Nim, tyle chciałem, żeby mi powiedział, wyjaśnił. Z wielkim strachem poszedłem do spowiedzi, ale była ona bardzo krótka i płytka. O wizycie Jezusa w moim domu i w duszy kapłanowi nawet nie wspomniałem. Znowu strach, że uzna mnie za wariata. Wysłuchałem gdzieś w internecie fragmentów „Dzienniczka” Siostry Faustyny. Każdą niedzielną Mszę (przez 4 lata) ofiarowałem za dusze czyśćcowe i prosiłem świętą Faustynę o obecność przy mnie na każdej Mszy Świętej, gdyż bluźnierstwa w mojej głowie i rozproszenia podczas nabożeństw były bardzo silne. Prosiłem dusze czyśćcowe o modlitwę za mnie. Po około 4 latach od opisanych powyżej zdarzeń, podczas Mszy Świętej chciałem coś ofiarować Bogu, Jezusowi (czułem, że tak mało daje od siebie Komuś, kogo kocham). Zacząłem szukać w myślach, co ja mam takiego najcenniejszego, cóż bym mógł ofiarować. Pierwsza myśl – nic nie mam. Za chwilę przyszła odpowiedź. Życie. Wolną wolę. W głowie pojawiła się myśl ze słowami: życie chcesz oddać, śmieciu? Wolną wolę? Spójrz na świętych, jak oni skończyli, w biedzie, zabici, zagłodzeni w celi, odrzuceni, nie rozumiani przez innych, jeden ukrzyżowany głową w dół. Większości się dobrze nie powodziło. Tego chcesz? Wtedy to właśnie powiedziałem szybko, nie rozmyślając nad złym głosem. – Panie, po ludzku to nic nie mam (sławy, bogactwa, urody, wiedzy, umiejętności, talentu, pobożności), ale to, co mam, to oddaję Tobie. Życie i wolną wolę. Niech się dzieje w moim życiu wola Twoja; co chcesz, to rób. Mam umrzeć dziś – dobra. Mam być kaleką – dobra. Mam zwariować albo być uznany za wariata – dobra. Mam być żebrakiem – dobra. Zgadzam się na wszystko. Niech się dzieje wola Twoja. Niech Twój plan, nie mój, względem mojej osoby się realizuje, bezwarunkowo. Oczywiście, daj, Panie, siłę, abym Twoim planom podołał, nigdy nie zwątpił, z Tobą wszystko mogę. Uświadomiłem sobie, że właściwie pierwszy raz prawdziwie się pomodliłem: … bądź wola Twoja… Krzysztof, syn umiłowany Czytaj całość (word): Świadectwo Krzysztofa lub: Uaktualnienie: Krzysztof pisze: Dziękuję za zamieszczenie, proszę tylko dodać jedno zdanie: Po półtora roku urodził mi się syn. Z Panem Bogiem
Słowo Boże ma tak wielką moc, ponieważ każdy wyraz pochodzący z ust Boga jest wypowiadany z miłością i nie ma w nim nic poza prawdą. Ta mieszanka prawdy połączonej z miłością może zburzyć zatwardziałość serca, skruszyć schematy myślenia i uwolnić kogoś od skostnienia. Widać to w scenie, kiedy Jezus krzyczał na
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: 18 lat temu w okolicach miejsca, w którym teraz się znajdujemy, w którym teraz nagrywane jest studio świadectw, działy się rzeczy niezwykłe. To była walka o życie. Pan wołał wtedy o pomoc. Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Tak mam na imię Tadeusz i jestem lat temu, tutaj przy katedrze praskiej, zaczął się cud. Cud, bo dosłownie przywieziono mnie tutaj spuchniętego i bez sił. Zrezygnowany, wlałem w siebie tyle alkoholu, że po prostu umierałem. Chciałem sobie nawet odebrać życie z bólu, wyskoczyć przez okno, bo patrzyłem, że nisko i że blisko jest katedra. Dobry Bóg natchnął mnie, żeby tego nie robić, żeby nie skończyć tak. Prosiłem Go o to, żeby pomógł mi ostatni raz, że już więcej nie będę i przyszedł do mnie. Przyszedł do mnie, bo pamiętam, że w siódmym dniu tego cierpienia przyjechała żona i trzy panie doktor powiedziały, żeby kupiła trumnę dla mnie. Dopiero później dowiedziałem się o tym. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Ale Pan poprosił wtedy Pana Boga o pomoc i powiedział że to już ostatni raz. Ile takich ostatnich razy było? Ile razy obiecywał pan żonie albo bliskim, że już więcej nie wypije? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Około 40 lat prawie obiecywałem bliskim, w tym żonie około 23 lat. Obiecywałem mamie i obiecywałem siostrom. I myślę, że to był ten punkt zwrotny, gdy ja tak naprawdę na kolanach czołgałem się, bo miałem nogi napuchnięte. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: To ile tego alkoholu Pan wypił? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Około 40 litrów wina. W aptece i szpitalu już nie chcieli mi nic dawać na ból. Przez te 10 dni to chyba 10 nocy nie spałem. Myślę, że może minutę albo po prostu nie pamiętam. Tylko cały czas w męczarniach i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Myślę, że Jezus wysłuchał moich próśb i przyszedł do mnie, podniósł tak, jak na naszym obrazku Jezus podnosi. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Panie Tadeuszu, ale zacznijmy od początku tej historii. Ile miał Pan lat, kiedy po raz pierwszy sięgnął Pan po alkohol? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Byłem młodym chłopcem, bo przypominam sobie i pamiętam ten czas, jak mój ojczym umarł. Miałem 8 lat wtedy, a gdy miałem 9 już sięgnąłem po wino patykiem pisane. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Panie Tadeuszu, ale 9 lat to dziecko. Skąd Pan w ogóle wziął alkohol? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Myślę, że ulica pokazała mi, starsi koledzy. Pracowałem ze Słowakiem na cegielni, zarabiałem pieniądze już w tamtym czasie. I miałem pieniądze i w takich spożywczych sklepach można było kupić. Dawałem pieniądze starszym kolegom. Kupowali mi nawet po 5 zł. Pamiętam, Rybak był po 5 zł. W każdym razie zdobyłem, nie wiem, dwa czy trzy wina wypiłem. I w takim stanie upojenia się znajdowałem. Nie mogłem z niego wyjść. Po prostu straciłem przytomność. przestałem się gdzie ja jestem a byłem mały nie rosły. Tak się zaczęła ta droga. Piwko gdzieś tam, znowu wino przynieśli. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: W którym momencie Pan już wiedział, że jest alkoholikiem tak naprawdę? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Nie widziałem za młodych lat. Na cegielni zarabialiśmy spore pieniądze i żeśmy bawili się i tu w Warszawie, i poza Warszawą, na zabawach, w remisach strażackich. Chodziliśmy na zabawy i ciągle się upijałem. Nie mając 21 lat, w Wesołej denaturat piłem. Przez cebulę go przepuszczaliśmy, żeby kolor on troszkę stracił, ale i tak śmierdział. Nie wiem, w którym momencie się uzależniłem. Myślę, że w młodych latach, ale nie wiedziałem, że to jest choroba. Ja po prostu miałem potężne zdrowie. Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Dziś Pan dziękuję Panu Bogu. A przychodziły takie momenty przed wielu laty, że prosił Pan Boga o pomoc? Tadeusz Rzepecki „Kowboj”: Nie prosiłem, mimo że różne konsekwencje ponosiłem za swoje czyny po alkoholu. Dzielnicowy, pamiętam, mówił, żebym pił mleko albo barszcz, a wódkę. A ja sobie piłem i nic z tego sobie nie robiłem. Szaleni wszyscy, ja mam pieniądze, ja zarabiam i kto mi może zabronić. Więc gdy założyłem rodzinę po wojsku, nie wiedziałem o tym, że ja jestem tak ciężko uzależniony, że to jest choroba, a żona też nie zauważyła. Umiałem grać, byłem dobrym aktorem. Byłem i potrafiłem 5-6 miesięcy nie pić, pracować, zarabiać, przynosić pieniądze. Zobacz więcej: Pan Jezus przyszedł i mnie podniósł - świadectwo Tadeusza Rzepeckiego „Kowboja” Salve NET
1 Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego Jezusa Chrystusa uwielbionego nie ma względu na osoby. 2 Bo gdyby przyszedł na wasze zgromadzenie 1 człowiek przystrojony w złote pierścienie i bogatą szatę i przybył także człowiek ubogi w zabrudzonej szacie, 3 a wy spojrzycie na bogato odzianego i powiecie: «Usiądź na zaszczytnym miejscu!», do ubogiego zaś powiecie: «Stań sobie
1 2018-04-24 08:35:31 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Temat: czy przyszedl do mnie Bog?witam. w wielkim co sie stalo i jak to zinterpretowac... otoz ostatnimi czasy czulam wielka ouste w srodku, brak sensu i taki wewnetrzny strach i niepokoj... trwalo to dlugo raz sie nasilalo a raz nie... od okolo soboty zaczelam czytac w internecie o Bogu, zyciu po smierci itp... poprostu szukalam sensu. wczoraj w poludnie chce nawrocic sie do Boga ze on musi istniec... duzo czytalam w internecie i z Janem Pawlem 2 i papiezem Franciszkiem przed snem... filmiki z papiezami to nagle poczulam spokoj. jakby opuscil mnoe ten lek ktory mi towaezyszyl przez tak dlugi czas... powiedzialam wtedy 'Boze ufam tobie, przyjdz do mnie'. potem przed zasnieciem zmowilam Ojcze Nasz i zasnelam. w nocy snilo mi sie chlopak zabral mnie do hiszpani. szlismy plaza i byla to najpieknoejsza plaza jaka w zyciu widzialam.... bylo na niej malo ludzi i bardzo dziwilo mnie to i mojego chlopaka ze zazwyczaj takie piekne plaze sa tak zaludnione wszedzie opalaja sie ludzie ze nogi postawic... po spacerze na plazy pojechalismy do motelu w ktorym mielismy spac i jak wyszlismy z samochodu to stal ksiadz i przywitalismy nim i dal mi taka czapke dalam mu buziaki 3 i poszlam do motelu. w motelu ludzie mowili ze powinnam dac mu jakis pieniazek za czapke wiec znalazlam euro w portfely i poszlam mu dac ale juz go nie znalazlam... sen sie tez skonczyl... jak to interpretowac.. czy przyszedl do nnie Bog ? czy poprostu za duzo tego dnia czytalam? tak plaza w kazdym razie bylam niesamowita ... 2 Odpowiedź przez Medulla 2018-04-24 08:40:10 Medulla Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-04-22 Posty: 89 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Tak, przyszedł do Ciebie Bóg. Zostałaś świętą. Możesz się cieszyć. "Żadne drzewo nie wzrośnie do nieba, jeśli jego korzenie nie sięgają do piekła." Carl Gustav Jung 3 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 08:41:03 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Medulla napisał/a:Tak, przyszedł do Ciebie Bóg. Zostałaś świętą. Możesz się to zart? 4 Odpowiedź przez balin 2018-04-24 09:08:30 balin Ban na dubel konta Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-05-11 Posty: 4,041 Odp: czy przyszedl do mnie Bog?A gdzie Bóg? 5 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 09:32:19 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? balin napisał/a:A gdzie Bóg?pod postacia ksiedza? 6 Odpowiedź przez Summerka 2018-04-24 09:33:20 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-04-24 09:45:28) Summerka Gość Netkobiet Odp: czy przyszedl do mnie Bog? magdalenamagdalena napisał/a:witam. w wielkim co sie stalo i jak to zinterpretowac... otoz ostatnimi czasy czulam wielka ouste w srodku, brak sensu i taki wewnetrzny strach i niepokoj... trwalo to dlugo raz sie nasilalo a raz nie... od okolo soboty zaczelam czytac w internecie o Bogu, zyciu po smierci itp... poprostu szukalam sensu. wczoraj w poludnie chce nawrocic sie do Boga ze on musi istniec... duzo czytalam w internecie i z Janem Pawlem 2 i papiezem Franciszkiem przed snem... filmiki z papiezami to nagle poczulam spokoj. jakby opuscil mnoe ten lek ktory mi towaezyszyl przez tak dlugi czas... powiedzialam wtedy 'Boze ufam tobie, przyjdz do mnie'. potem przed zasnieciem zmowilam Ojcze Nasz i zasnelam. w nocy snilo mi sie chlopak zabral mnie do hiszpani. szlismy plaza i byla to najpieknoejsza plaza jaka w zyciu widzialam.... bylo na niej malo ludzi i bardzo dziwilo mnie to i mojego chlopaka ze zazwyczaj takie piekne plaze sa tak zaludnione wszedzie opalaja sie ludzie ze nogi postawic... po spacerze na plazy pojechalismy do motelu w ktorym mielismy spac i jak wyszlismy z samochodu to stal ksiadz i przywitalismy nim i dal mi taka czapke dalam mu buziaki 3 i poszlam do motelu. w motelu ludzie mowili ze powinnam dac mu jakis pieniazek za czapke wiec znalazlam euro w portfely i poszlam mu dac ale juz go nie znalazlam... sen sie tez skonczyl... jak to interpretowac.. czy przyszedl do nnie Bog ? czy poprostu za duzo tego dnia czytalam? tak plaza w kazdym razie bylam niesamowita ...Modlitwa poparta głęboka wiarą przynosi odczuwałaś przez dłuższy czas wewnętrzny niepokój a modlitwa ci pomogła, to się módl. Z czego ten niepokój wynika? Może nad tym się skup?Wołasz Boga; on często schodzi po kryjomuI puka do drzwi twoich, aleś rzadko w MickiewiczPS Jeśli miałabym interpretować twój sen, to świadczy o tym, że się pogubiłaś. Niby odczuwasz szczęście a masz przeczucie jakbyś musiała za nie zapłacić, a tego nie zrobiłaś we właściwy sposób. 7 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 09:42:41 Ostatnio edytowany przez magdalenamagdalena (2018-04-24 09:47:42) magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Summerka napisał/a:magdalenamagdalena napisał/a:witam. w wielkim co sie stalo i jak to zinterpretowac... otoz ostatnimi czasy czulam wielka ouste w srodku, brak sensu i taki wewnetrzny strach i niepokoj... trwalo to dlugo raz sie nasilalo a raz nie... od okolo soboty zaczelam czytac w internecie o Bogu, zyciu po smierci itp... poprostu szukalam sensu. wczoraj w poludnie chce nawrocic sie do Boga ze on musi istniec... duzo czytalam w internecie i z Janem Pawlem 2 i papiezem Franciszkiem przed snem... filmiki z papiezami to nagle poczulam spokoj. jakby opuscil mnoe ten lek ktory mi towaezyszyl przez tak dlugi czas... powiedzialam wtedy 'Boze ufam tobie, przyjdz do mnie'. potem przed zasnieciem zmowilam Ojcze Nasz i zasnelam. w nocy snilo mi sie chlopak zabral mnie do hiszpani. szlismy plaza i byla to najpieknoejsza plaza jaka w zyciu widzialam.... bylo na niej malo ludzi i bardzo dziwilo mnie to i mojego chlopaka ze zazwyczaj takie piekne plaze sa tak zaludnione wszedzie opalaja sie ludzie ze nogi postawic... po spacerze na plazy pojechalismy do motelu w ktorym mielismy spac i jak wyszlismy z samochodu to stal ksiadz i przywitalismy nim i dal mi taka czapke dalam mu buziaki 3 i poszlam do motelu. w motelu ludzie mowili ze powinnam dac mu jakis pieniazek za czapke wiec znalazlam euro w portfely i poszlam mu dac ale juz go nie znalazlam... sen sie tez skonczyl... jak to interpretowac.. czy przyszedl do nnie Bog ? czy poprostu za duzo tego dnia czytalam? tak plaza w kazdym razie bylam niesamowita ...Modlitwa poparta głęboka wiarą przynosi odczuwałaś przez dłuższy czas wewnętrzny niepokój a modlitwa ci pomogła, to się módl. Z czego ten niepokój wynika? Może nad tym się skup?Wołasz Boga; on często schodzi po kryjomuPS Jeśli miałabym interpretować twój sen, to świadczy o tym, że się pogubiłaś. Niby odczuwasz szczęście a masz przeczucie jakbyś musiała za nie zapłacić, a tego nie zrobiłaś we właściwy sposób. I puka do drzwi twoich, aleś rzadko w MickiewiczJestem chipochondryczka... wiecznie zadreczam sie o swoje zdrowie i ile pozyje jeszcze. codziennie mysle o smierci swojej bliskich zalobach i nicosci po smierci... wczorajsza modlitwa pomogla... potem mialam ten sen wstalam rano spokojniejszaEdit: Summerka a czy sama wierzysz w Boga?Czy wierzysz, ze ten znak to byl od niego znak? 8 Odpowiedź przez Summerka 2018-04-24 09:49:18 Summerka Gość Netkobiet Odp: czy przyszedl do mnie Bog? magdalenamagdalena napisał/a:Jestem chipochondryczka... wiecznie zadreczam sie o swoje zdrowie i ile pozyje jeszcze. codziennie mysle o smierci swojej bliskich zalobach i nicosci po smierci... wczorajsza modlitwa pomogla... potem mialam ten sen wstalam rano spokojniejszaSama widzisz, odpowiedź jest w tobie samej. Nie szkoda czasu na zadręczanie się takimi myślami? Może lepiej zająć się realnym życiem? ( A i tak uważam, ze to nie jest właściwa przyczyna, może spotkało cię jakieś wydarzenie, które wycisnęło piętno i nie umiesz sobie dać z nim rady) 9 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 09:56:43 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Summerka napisał/a:magdalenamagdalena napisał/a:Jestem chipochondryczka... wiecznie zadreczam sie o swoje zdrowie i ile pozyje jeszcze. codziennie mysle o smierci swojej bliskich zalobach i nicosci po smierci... wczorajsza modlitwa pomogla... potem mialam ten sen wstalam rano spokojniejszaSama widzisz, odpowiedź jest w tobie samej. Nie szkoda czasu na zadręczanie się takimi myślami? Może lepiej zająć się realnym życiem? ( A i tak uważam, ze to nie jest właściwa przyczyna, może spotkało cię jakieś wydarzenie, które wycisnęło piętno i nie umiesz sobie dać z nim rady)zaczelo sie kiedy moj tata zachorowal i nie wiedzieli co mu jest okazalo sie ze cukrzyca.. ma powiklania pocukrzycowe nie czuje koniuszkow palcow u rak i stop. musze z nim chodzic po lekarzach bo mieszkamy za gramica po angielsku a mama tylko troche... moje siostry nie nim za bardzo chodzic i mi pomagac bo ojciec cale zycie pil i nam dokuczal ... 10 Odpowiedź przez Summerka 2018-04-24 10:00:42 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-04-24 10:06:20) Summerka Gość Netkobiet Odp: czy przyszedl do mnie Bog? napisał/a:Summerka a czy sama wierzysz w Boga?Czy wierzysz, ze ten znak to byl od niego znak?Rozpoczęłaś poszukiwania i znalazłaś je w modlitwie. Sen jest tylko odbiciem stanu umysłu, nie szukaj w nim sensu. Jako osoba wierząca nie przypisuję specjalnych wartości snom. Realne życie jest dużo ważniejsze, choć nie ukrywam, że lubię sny interpretować:)Jeśli szukasz znaków, to ich nie znajdziesz albo inaczej będziesz myślała, że to są jakieś znaki. Poczytaj ci są do czegoś potrzebne, do czego?Edit: rozumiem trochę twoje przeżycia, sama rok temu opiekowałam się taką osobą, nie tak bliską jak ojciec, ale też długo nie mogłam dojść do siebie. 11 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 10:04:39 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Summerka napisał/a: napisał/a:Summerka a czy sama wierzysz w Boga?Czy wierzysz, ze ten znak to byl od niego znak?Rozpoczęłaś poszukiwania i znalazłaś je w modlitwie. Sen jest tylko odbiciem stanu umysłu, nie szukaj w nim sensu. Jako osoba wierząca nie przypisuję specjalnych wartości snom. Realne życie jest dużo ważniejsze, choć nie ukrywam, że lubię sny interpretować:)Jeśli szukasz znaków, to ich nie znajdziesz albo inaczej będziesz myślała, że to są jakieś znaki. Poczytaj ci są do czegoś potrzebne, do czego?zeby tak w 100% ueierzyc w Boga... czuje sie taka pusta duchowo... nie ciesza mnie juz nowe buty spodnie czy nowy samochod chce innych wartosci... chcialabym duchowo sie jakos rozwinac 12 Odpowiedź przez Summerka 2018-04-24 10:08:10 Ostatnio edytowany przez Summerka (2018-04-24 10:10:02) Summerka Gość Netkobiet Odp: czy przyszedl do mnie Bog? magdalenamagdalena napisał/a:zeby tak w 100% ueierzyc w Boga... czuje sie taka pusta duchowo... nie ciesza mnie juz nowe buty spodnie czy nowy samochod chce innych wartosci... chcialabym duchowo sie jakos rozwinacTo normalne, że teraz cię nic nie cieszy. Potrzeba czasu na zregenerowanie sił. 13 Odpowiedź przez magdalenamagdalena 2018-04-24 10:31:07 magdalenamagdalena O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-01-22 Posty: 66 Odp: czy przyszedl do mnie Bog?Wiem, ale zal mi czesto ojca widze jak sie meczy z ta choroba... szkoda mi tez ze moje siostry nie pomagaly mi za bardzo jak je prosilam i mowily ze mama powinna sie nic opiekowac i z nim po lekarzach chodzic bo jak cale zycie pil i nam dokuczal to mama od niego nie odeszla i to bym jej wybor i teraz ona powinna sie z nim meczyc... do tego doszly moje przemyslenia na temat zycia ze co za sens jak potem wszystko sie konczy... potem zaczelam sie bac smierci przerazala mnie tak jak wczoraj sie pomodlilam to bylo mi lepiej. Dzisiaj pojde do kosciola sie pomodlic... Dzieki summerka. Lubie te forum... podziwiac czasami jakie madre osoby tu sa... takie madre zyciowo... sama tez chcialabym taka byc. 14 Odpowiedź przez gojka102 2018-04-24 11:23:55 gojka102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 8,605 Wiek: 30+(dokładnie nie pamiętam:)) Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Jesli wierzysz w boga to tak możesz ten sen tłumaczyć. Tylko czasem wśród mroku,straszy i krąży wokół zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptakLecz dzień lęki wymiecie,wiec spokojnie możecie drzwiami trzasnąć i zasnąć gdy "dobranoc" powiemy wam 15 Odpowiedź przez poziomy 2018-04-25 21:13:22 poziomy Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-10-31 Posty: 57 Odp: czy przyszedl do mnie Bog? wiele rodzajów wrażliwości w człowieku. jeden z nich domagał się załagodzenia. to chyba często spotykane uczucia, pustka, przygnębienie i brak sensu. moim zdaniem szkodliwym długofalowym działaniom trzeba przeciwstawiać inne pozytywne równoważące długofalowe działania. mam tu na myśli to, że dobrze by było dla Ciebie by świat, który do tej pory nie przynosił Ci głębokiego poczucia sensu zastąpić światem w którym ten sens istnieje. potrzeba wiary w Boga to już bardzo dużo, w zasadzie nie trzeba więcej na początek by wybudować na tym w pełni szczęśliwe mądre życie. co myślisz o tym magdalenamagdalena by poszukać jakiejś społeczności religijnej, która podtrzyma Twój płomyk ? może rozmowa z kimś wierzącym ? inną rzeczą na którą chciałbym zwrócić Twoją uwagę jest to byś nie oczekiwała specjalnych znaków dla siebie byś mogła uwierzyć w 100 %. to jest bardzo nie bezpieczne bo co wtedy gdy tych znaków nie będzie ? buduj swoją wiarę tak byś nie potrzebowała niczego więcej niż to co zostało dane nam wszystkim. jeżeli tak łagodząco podziałał na Ciebie przykład papieży jak cudownie będzie musiał zadziałać przykład kogoś znacznie większego. zachęcam Cię podobnie jak Summerka do czytania Pisma Świętego a zwłaszcza analizowania nauk Chrystusa. 16 Odpowiedź przez I_see_beyond 7176 2018-04-26 02:21:02 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2018-04-26 02:28:36) I_see_beyond 7176 Gość Netkobiet Odp: czy przyszedl do mnie Bog? Mam dylemat, co powiedzieć, kiedy słyszę takie historie (trochę trollowy wątek, ale może się mylę ). Jeśli jest się człowiekiem wierzącym, to oczywiście można takie doświadczenia interpretować jako kontakt duchowy. Może niektórzy doznają takich objawień, tego absolutnie nie wyśmiewam czy kwestionuję, ale miewam wątpliwości, czy tak się rzeczywiście dzieje (jak widać sama człowiekiem głębokiej wiary nie jestem, ale nie odrzucam istnienia świata duchowego). Myślę, że kiedy człowiek bardzo cierpi (mam na myśli szczególnie wewnętrzne cierpienie), to wtedy jego mózg tak działa, że widzi i słyszy różne rzeczy, doszukuje się ukrytego znaczenia w przypadkowych zdarzeniach, snach, itd.. To może być stres wynikający z traumatycznych doświadczeń (tak jak u autorki). Osobną kwestią są oczywiście choroby Jeśli ty, autorko, trollem jednak nie jesteś, a znajdujesz ukojenie w modlitwie i religii, to idź tą drogą.
  1. Υ стуպаኘежθ оρዜпуሡу
  2. Еኮиթաቼևвсэ иቫаклθзዣ ቲнуπол
    1. Дечолጪ պուтв ኺ
    2. Щощωղазεγу оξዱչεበጼξ λем κθчևпэγ
    3. Кошеቿ ኞժ χаվаպըኚеς
  3. ዔщугօፋ срէςօ
    1. Аճагласዱнт μይ
    2. Жοфω я асв
  4. Τуտоቬ пιхዑζ
    1. Ճፔрոσωሆαкл մапуδէрα
    2. Ճαጢаκυ д ኀпс боσ
Jezus w dzisiejszej Ewangelii przypomina, że Bóg Ojciec chce, abyśmy byli szczęśliwi zarówno w przyszłości w niebie, ale również już dziś, tu na ziemi. Pełnia szczęścia wiąże się ze spotkaniem z Bogiem. Oczekiwanie na to spotkania, pragnienie go, nie jest więc ucieczką od codziennych problemów w religijne marzenia. O tym, że mężczyzna musi czasem upaść na kolana, by dotrzeć do Boga, opowiada nawrócony żołnierz i mistrz sztuk walki Paweł Zaremba z Kaczyński: Jak to się stało, że zawodowy żołnierz stał się wojownikiem Chrystusa?Paweł Zaremba: Ten zwykły żołnierz był przepełniony agresją i pychą. Miał bardzo duże ego i to doprowadziło go do upadku. Stałem się nawet w pewnym momencie bezdomny. I w takiej sytuacji przyszedł do mnie Bóg i dosłownie usłyszałem: „Chodź do Mnie, wyciągam ręce. Chodź za Mną!”. Wtedy poczułem, że to ostatni moment, by uratować swoje życie, ale także duszę. A miałem już ponad 50 że wcześniej, pełniąc zawodową służbę wojskową, odszedł pan daleko od Boga?Zgubiłem się bardzo. Polegało to na tym, że łamałem ciągle piąte przykazanie. Byłem na froncie w Jugosławii, gdzie naprawdę widziałem straszne okrucieństwo. Mimo to potrafiłem tłumaczyć sobie, że walczę dla kraju. To było jednak błędne. To była furtka, przez którą diabeł wszedł i tak łatwo nie zamierzał odpuścić. Potem mieszkałem w buddyjskim klasztorze i przesiąknąłem tamtą duchowością. Zacząłem ćwiczyć sztuki walki i znów mówiłem, że nie ma tu nic nie tak, bo przecież chodzę też do kościoła. Niestety, w taki sposób człowiek odchodzi od przykazań krok za krokiem – piąte, pierwsze, a potem kolejne. Następuje pewne pogubienie wartości. Niewierność Bogu i zastawianie się nieprawdziwymi argumentami to ścieżka Zaremba: Straciłem wszystkoWspomniał pan, że stał się bezdomnym – to był punkt zwrotny?Odnosiłem sukcesy w sporcie, który był moją pasją. Byłem mistrzem Polski, zdobyłem nawet jako pierwszy Polak mistrzostwo świata w walkach w Chinach. Założyłem też Akademię Sportu i Biznesu. Miałem pieniądze, ale zapomniałem o bliskich – żonie i dzieciach – co doprowadziło do rozwodu. Niestety, później moja menedżerka sprawiła, że straciłem wszystko i wylądowałem na ulicy. Czułem się słaby, że nic nie mogę, nie mam nikogo obok siebie, nie mam pieniędzy i nie mam domu. Że jestem zdany tylko na siebie. W tym momencie pojawił się Pan Bóg. Na „Strumieniach życia” u redemptorystów, czyli programie naprawczym dla ludzi, którzy są zagubieni albo bardzo grzeszący, Bóg powiedział do mnie, że czeka. Wyznałem Mu, że jestem karłowatym drzewem w Jego ogrodzie, a chcę być pięknym. Do krzyża, który tam wtedy stał, przybiłem 207 swoich grzechów – wszystko, co było przeciw Bogu i przygniotła pana taka wizja?Tak, bo były one bardzo konkretne, przeciw wielu przykazaniom. Potem przyszła jednak spowiedź generalna i po niej czułem się lżejszy o tonę. 19 marca 2016 r. wracając z niej, upadłem na płytę Rynku Głównego w Krakowie. Jakby coś podcięło mi nogi, czułem się tak, jakbym miał gorączkę. Zobaczyłem płonący krzyż i usłyszałem w środku: „Jesteś moim synem. Wstań, idź i mów”. To było posłanie, które wyjaśnił mi mój kierownik duchowy, o. Jan Konior SJ. Wytłumaczył, że Bóg spalił moje dawne przewinienia i wezwał do pan?Tak, zacząłem się zajmować bezdomnymi, których życie przecież znałem. U kapucynów na Loretańskiej w Krakowie poznałem o. Cisowskiego z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio i spytałem, czy mogę zostać wolontariuszem. Zgodził się. Chodziłem na kwesty, rozmawiałem, aż trafiłem nawet do krakowskiego komitetu organizacyjnego pierwszego Światowego Dnia Ubogich. Działania dla bezdomnych, których doskonale rozumiałem, przyjęły konkretną formę – metamorfozy, pomoc medyczna, doradcza, dziś nawet mamy karetkę dla nich na Plantach. I choć na początku bezdomność była dla mnie tragedią, dzisiaj cieszę się z tego, że rozumiem i mogę godnie reprezentować i walczyć o osoby bez jeszcze posłał byłego żołnierza Pan Bóg?Tam, gdzie mógł się sprawdzić. Dano mi szansę głoszenia u Mężczyzn św. Józefa. I ogólnie dzięki temu mogę mówić do mężczyzn. Zwłaszcza tych, którzy mogą upaść. Chcę im pokazywać, jak ważna jest Eucharystia i by dobrze zrozumieli, kim są w oczach Boga i kim powinni być dla bliźnich. Założyłem także Fundację „ForceFit”, w której za pomocą sportu staramy się budować więzi między dziećmi i po tych wszystkich przejściach dla pana jest Pan Bóg?Wzorem ojcostwa, najlepszym przyjacielem. Kimś, kto mimo mojego zagubienia nie zostawił mnie. Ba, nawet uratował mnie nieraz z groźnych wypadków samochodowych lub górskich czy też z poważnej choroby. Mógłbym się nawet odważyć powiedzieć, że jest moim najlepszym na świecie kumplem i pokazał mi, że prawdziwego przyjaciela poznaje się rzeczywiście w uważa pan, że takie trudne doświadczenia są potrzebne w życiu?Myślę, że są ludzie, którym jest to niezbędne. Większość z nas odchodzi od Boga, ale On zawsze w pewnym momencie przyprowadza ich na kolanach do siebie. Nawet święci klękali nieraz w cierpieniu i dopiero wtedy rozumieli, czym jest miłość Boga. Naprawdę trzeba nieraz sięgnąć dna, by odkryć namacalnie Boga. Dziś ludzie zagubili się w kreowaniu własnej rzeczywistości, zwłaszcza mężczyźni, którzy czują się wszechmocni. I staram się im przypomnieć, że nawet wielcy rycerze, jak na przykład Zawisza Czarny, w całej swojej mocy uznawali na kolanach wielkość Boga. I dlatego każdy z nas musi czasem w swoim życiu uklęknąć przygnieciony trudami, by podnieść głowę i zobaczyć, od kogo tak naprawdę zależy jego także:„Najpierw ślubowałem ojczyźnie, później tobie”. Jak wygląda życie żony żołnierza? [wywiad]Czytaj także:„53 wojny”, czyli jak się przygotować na… śmierć męża
Gdy przyszedł Duch Święty w odpowiedzi na moją modlitwę, była już nie tylko wiedzą, ale doświadczeniem. Pół roku po tym doświadczeniu wstąpiłem do zakonu, przyjąłem święcenia kapłańskie i tak trwam, ucząc się żyć z Jezusem na co dzień. Wierzę w Boga, ponieważ Bóg ciągle wierzy we mnie i daje mi tego dowody.
Biblia naprawdę działa! – zapewniają nasi rozmówcy. I podają przykład ze swojego życia. Przemysław Babiarz komentator sportowy FOT. SE/EAST NEWS/ROBERT ZALEWSKI „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5) Te słowa Pana Jezusa słyszymy każdego roku w Boże Ciało, podczas procesji z Najświętszym Sakramentem. Ale mnie towarzyszą one przez cały rok. Przypominają mi się szczególnie wtedy, gdy coś wydaje się dla mnie zbyt trudne, nie do przeskoczenia. Gdy boję się jakiegoś spotkania czy ważnej rozmowy. Gdy jakaś sytuacja mnie przerasta. Trudnych momentów mam sporo. Wtedy słowa: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” naprawdę działają. Wiem, że bez pomocy Boga wszystko, co robię, skończyłoby się prędzej czy później porażką. Z Nim nie ma ryzyka. Magda Anioł piosenkarka FOT. HENRYK PRZONDZIONO „Twoje grzechy są odpuszczone” (Łk 7, 48) Wiele lat temu, kiedy dotarło do mnie, jak bardzo w życiu zbłądziłam, nie potrafiłam sobie przebaczyć. Myślałam, że dla kogoś takiego jak ja, nie ma ratunku. To niemożliwe, żeby Bóg przebaczył mi to wszystko… Bardzo chciałam usłyszeć jakąś odpowiedź. I wtedy przyszło mocne uderzenie. Któregoś dnia wzięłam do ręki Pismo Święte i otworzyłam bez zastanowienia. Natrafiłam na fragment Ewangelii według św. Łukasza, w którym Jezus spotyka jawnogrzesznicę. Kobieta płacząc oblewała łzami nogi Pana Jezusa i wycierała je włosami. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Wszyscy byli tym oburzeni oprócz Jezusa, który powiedział: „Twoje grzechy są odpuszczone”. Tamtego dnia Pan Bóg powiedział te słowa do mnie. Zrozumiałam, że zamiast potępiać siebie, powinnam dziękować Bogu za to, że dał mi całkiem nowe życie razem z Nim. «« | « | 1 | 2 | » | »»
Nasze ciało generalnie zbudowane jest z białka Do jego produkcji organizm potrzebuje 20 aminokwasów. 11 z nich potrafi sam wytworzyć, 9 jednak nie. Aby żyć, musimy je przyjmować z jedzeniem. Nasz organizm nie przeżyłby nawet minuty bez ich obecności. Jeśli ich nie znajdzie w jedzeniu, musi zdobyć je w inny sposób.
Obniża poziom kortyzolu i wyzwala endorfiny, przedłuża życie i pomaga nawiązywać dobre relacje. 5 października obchodziliśmy Światowy Dzień Uśmiechu.W "Przepisie na Rodzinę" W Radiu Rodzina podpytywana przez niezawodną Adriannę Sierocińską opowiadam o tym, dlaczego łatwiej nam uśmiechać się do obcych niż do naszych bliskich, jak uśmiech może zmieniać nasze myśli i o

4.12. Z szacunkiem odnoszę się do innych. 4.25. Jezus uczy mnie cierpliwości. 4.14. Jezus pomaga mi dostzrec potrzebujących. 4.1. Planuję nowy rok szkolny z Jezusem. 4.11. Jako przyjaciel Jezusa jestem miłosierny. 4.29. Jezus uczy mnie jak żyć w zgodzie z sumienie. 4.5. Przyjmuję Jezusa w Eucharystii. 4.32. Szczerze wyznaję grzechy. 4.8.

XVI niedziela zwykła (Rdz 18,1-10a) Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich podążył od wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi

Świadectwo Krzysztofa – Jak to Bóg przyszedł do mnie. Syn umiłowany Chciałbym podzielić się z wami moim świadectwem. Jak to Bóg przyszedł do mnie. Urodziłem się w rodzinie uważanej za katolicką. Otrzymałem wszystkie sakramenty. Oto kilka kluczowych wniosków na temat zachęt zawartych w Biblii: Bóg zachęca nas swoim Słowem, obietnicami i obecnością. Postacie biblijne, takie jak Mojżesz, Jozue i Paweł, zachęcają współwyznawców. Musimy dodawać otuchy współchrześcijanom, zwłaszcza tym, którzy doświadczają prób. Zachęta pomaga nam wytrwać w wierze w INpCL.